Volkswagen Passat TDI-175.000-SERWIS-1 Wła.-!!

Fragment ogłoszenia znalezionego w serwisie motoryzacyjnym interii.

Passat 1.9 TDI

...Kilka słów o kwocie jaką wydamy na samochód. Pewnie dla niektórych z państwa pojawi się problem z kolorem białym — tak rozumiem ale — po pierwsze: na samym ładnym kolorze mozemy daleko nie zajechać, po drugie: rozumiem w 100% ludzi, którzy mają motoryzacyjną wizje typu: ładny wymarzony kolor, klimatyzacja i inne cuda dysponując odpowiednim zasobem portfela ale za boga nie pojmuje porywających się z motyką na księżyc i oszukujących samych siebie, że kupują super auto w jeszcze bardziej super cenie — takich samochodów nie ma po prostu nie ma!!

To znaczy są przepraszam produkcji nie fabryka samochodów x tylko Marian (bądz Ryszard, żeby nie męczyć tego Mariana; imię nie istotne) w garażu ma migomat i potrafi z nim uczynić cuda, naprawde cuda i tu wstawię odpowiednie powiedzenie cuda na kiju ale przy zakupie nie patrzymy na to tylko widzimy: kolor, paste do koloru i do opon, i wszechobecny plak, plak i jeszcze raz plak.

Zawodowi tuningowcy plakują wszystko włącznie z silnikiem wężami pod maska w zasadzie wszędzie tam gdzie plaka da sie zapodać to jest on zapodany — i w sumie się im nie dziwie (choć potępiam) bo kupców, którym źrenice oka się rozszerzają jak widzą błyszczące jak mucha na kupie auto jest mnóstwo. Na ten temat mógłbym więcej, ale nie wypada bo się poobrażaja jak już nie są obrażeni.

Szkoda tylko, że jak już kupią pojeżdzą, przemyślą wyprują z sakiewki ostatni grosz na poprawe jakosci kupy, a tu pomimo wydanych pieniędzy dalej kupa — wtedy pukaja się w głowę, co zrobili, ale wtedy nie powiedzą nikomu, że to pomyłka, że zrobił błąd, że nie przemyślał dlaczego? Bo wstyd, co by powiedzieli sąsiedzi, znajomi — obciach w tym wypadku 0:1 dla pana plakującego.

Najbardziej smutne jest to, że w większości przypadków wygrywają zawsze códotwórcy handlowcy, którzy bez większego wysiłku i nakładów pieniędzy zawijają gówno w złoty papier, a pomimo tego, że nie wszystko złoto, co się świeci Kowalski i tak poleci na ten blask — ogólnie to lubie tą polską mądrość bo jak ktoś wątpi to zapewniam, że to standard.

Skąd ta wiedza? Z obserwacji polskiego podwórka i niemieckich autostrad, a konkretnie samochodów na polskich lawetach oczywiście nie tylko z Niemiec ale z całej Europy ale tak się składa, że praktytcznie w większości przypadków i tak musi to coś przejechać po códownej dosłownie niemieckiej autostradzie.

Chcecie więcej, ok zapomnijmy o moim passacie, to w zasadzie już nie element ogłoszenia, po prostu mam chwilę.

Mili państwo; jeżeli myślicie, że Niemiec, Francuz, Belg lub obojętnie jaki mieszkaniec kraju ekonomicznie bardziej cywilizowanego od naszego jest idiotą, debilem lub jak zwał tak zwał, ogólnie chory na umyśle i pozbywa się za tanie pieniądze dobrego (czytaj: nadającego się w pełni do eksploatacji w jego kraju i nie zużytego) samochodu, to jesteście w błędzie.

Cały motoryzacyjny śmietnik, kompletny kibel, który nie byłby w stanie być dopuszczony do ruchu na terenie ich kraju jedzie do Polski, napisałem do Polski, tak do Polski!!!! Nie na Łotwę, Litwę, Rosję i inne według nas bardziej zacofane kraje, tylko do nas. Pozostali nie są zainteresowani tym motognojem, to mądre narody, bo albo przepisami albo sami wiedzą i mają świadomość, że w większości to syf szczególnie mam na uwadze samochody po ciężkich wypadkach, które u nas zdrowieją do rangi samochodów bezwypadkowych wręcz salonowych cacek.

Szok i rzygowina w jednym, bo najbardziej smutne jest to, że przeciętny Kowalski chcąc kupić wóz swojego życia, właśnie patrzy jak najtaniej jak najlepiej — tak, ale tak sie nie da!!!

Co dobre, musi kosztować, po pierwsze, a po drugie co najbardziej [—] mnie — kupuje taki Nowak auto żekomo salonowe, bezwypadkowe, czy [—] wie, jak nazwać (oczywiście chodzi o świadomość, że takie kupuje). Płaci za nie niejednokrotnie oszczędności całego żywota i co nabywa? Rzeczywistość jest już inna: samochód — no dobra niech bedzie, że nazwiemy to samochód bo jak nazwać coś, którego zasadnicze elementy bezpieczeństwa, bo o to chodzi, nie istnieją, ćwiartki, poduszki, dachy, połówki wszystko sie wstawia i co potem z tego wychodzi? No co? Liczymy, że samochód jest mocny a tu zonk przyglutowana podłużnica, liczymy na air bag (no wkońcu tego szukaliśmy przy zakupie i za to płaciliśmy!!!) a tu muka zaślepka z napisem i opornikiem lub coś co w razie draki ani nie puści bąka — czyli dobry tani niezawodny pojazd który w momencie jak bedzie miał nam uratować żywot pomoże nam się go pozbyć, ale na własne życzenie.

Więc tak, wiedzcie o tym, że tylko nieliczny procent aut sprowadzonych zza miedzy to faktycznie samochody.

Teraz koncentruję się na nowszych rocznikach bo tu najlepiej wytłumaczyć o co chodzi, nikt, ale to nikt, kupując auto w salonie w Niemczech, Francji płacąc za nie fortunę nie pozbywa się dobrego auta za bezcen. Tam nie ma ludzi upośledzonych, zapewniam, jak nie wierzycie to zaczerpnijcie wiedzy o ich gospodarce i nawet jakby trafił się psychicznie upośledzony i chciałby dać komuś auto, choćby darmo, to dostanie go sąsiad nie Polak z lawetą za płotem.

Podsumowując — wszystko co już praktycznie i teoretycznie nie ma nadziei, zarówno prawnie, jak i zdroworozsądkowo, poruszać się po ich ulicach, nadaje się do sprzedania — do Polski. Tu jeździ się wszystkim, ale przede wszystkim kupuje się wszystko!!!

Pan Miłek z Polkowic doskonale to wie, że cena czyni cuda — przytoczyłem tylko jako mądre hasło nic wspólnego z tym co pisze!! Bo branża zupełnie inna i w pełni zasłużony awans społeczny!

Kolejna sprawa przebieg auta z zachodu. Bardzo dobre lub doskonałe jak w Niemczech autostrady zachęcaja wręcz do jazdy, bogate społeczeństwo może sobie pozwolić na nowe samochody, ale nawet bogaty Niemiec nie płaci w salonie za auto z silnikem diesla — chodzi o oszczędność — procentowo dużo więcej jak za to samo auto z silnikem benzynowym, żeby postawić je w garażu i jechać tylko w sobote na zakupy. Oczywiście są wyjątki ale piszę o większości normalnie myślących ludzi (tam też tacy są, nie tylko my Polacy jesteśmy mądrzy) kupuje auto diesla stawia w garażu tylko po to, żeby po dwóch trzech pięciu lub dziesięciu latach przyjechał Polski handlowiec i zabrał wóz do siebie z małym przebiegiem bo w Polsce szuka się aut z małymi przebiegami — nazwe to tak — po tych upośledzonych Niemcach co nie wiedzą co czynią sprzedając je. Każdy szuka samochodu kilkunastoletniego praktycznie najlepiej jakby społeczeństwo w to uwierzyło z 10 km przebiegu (to co na placu fabrycznym przejechał) chociaż auto już leciwe, ale Polacy chcą, oni chcą i koniec, bo się obrażają, jak auto ma początek sześciocyfrowego wskazania licznika przy kilku, lub nie daj boże kilkunastoletnim, samochodzie zaczynające się na 2. To obelga, to jakby im wymierzyć policzek na giełdzie takie wozy to rzygowiny. Szuka się takich, co mają w okolicach stu lub w bliskich okolicach powtarzam przy kilkunastoletnich autach bo tu łatwo pokazać skalę, i stoją, w rzędzie piękne lśniące rumaki, każdy przebieg prawie identyczny, oczywiście grubo poniżej dwóch stów, bo z większą cyfrą Nowako-Kowalski bierze łukiem.

Fajne jest, że lata lecą chociażby od czasu wstąpienia do Unii, a w motoryzacji czas się zatrzymał. Samochody im starsze, tym przebieg mniejszy — cud, rany boskie cud w kraju nad Wisłą, bo jakby występował w jednym miejscumiejsc [innym miejscu], to potężna świątynia by stanęła i tłumy by waliły świętych z całego kraju, bo ogólnie to sami święci tu żyją, chyba wierzą w to, że jak w niedzielę złotówke na tacę dadzą, to wszystko jest mu odpuszczone i wszyscy są zadowoleni. Kler, bo opływa w luksusach i wierni, bo grzechów brak, a wiadomo, że jak większy grzech, to papier taca też chętnie przyjmie, a im większy grzech, tym nominał bogatszy. Wszystko można wykupić nawet złe uczynki, a wręcz o takich wiernych sie marzy. Gołodupiec bez grosza jest zerem; przysięgać przy ołtarzu nie jest mu dane, a i dziecko trudno ochrzcić. Na wszystko jest cennik, taki kapitalizm, a tu wszystko jest wycenione w domu uciech cielesnych też, każda czynność i figura chociaż jest pewna mała alternatywa mówi o niej historia Stefana (imię oczywiście wymyślone na poczet [potrzebę] chwili). Jak chcecie to przeczytajcie jest znana ale może nie do każdego dotarła, a już napewno nie w takiej wersji trochę ją podtuningowałem:

Więc Stefan to fajny chłop, wykształcenie średnie niepełne, przy kości bo lubi pojeść i chlapnąć, pocą mu się ręce jak widzi kobiete w mini. Stef ma żone Teresę — fajna babka zadbana, dba o Stefana dom i dzieci ale on po latach żąda w seksie adrenaliny, więcej figur naogladał sie pornusów z wypożyczalni za rogiem i jego miecz podopwiada mu skok w bok.

Ok, więc Stefan postanowił wybrać się któregoś dnia do domu publicznego. Odstawiony: wyczesany plastikowym niebieskim grzebieniem z rączką, na twarzy wąs, koszula w krate (czysta, została jeszcze z czasów, jak dostawali w pracy całe kostiumy), spodnie na kant, na nogach szyszki lub jak kto woli pikolaki.

Po Stefana podjeżdza taryfa — Mercedes 124 rocznik 1987 po rzeźbie, wylistwiony na grubo niczym E-klasa, listwy mocowane na kołki do mebli, góra auta kolor majonezu, dół jasny brąz pomalowany po swojemu. Efekt lamperia, przód też model do przodu ale odstęp między maską a błotnikiem na dwa palce — Stef wsiada — środek jak świątynia pluszu, na siedzeniach wyleniały miś — do burdla proszę!! Kierowca rusza.

Są już na miescu — wysiada otrzepuje się z sierści, żeby zrobić dobre wrażonko, staje przed drzwiami — drzwi duże, piękne na górze neon durdel. Podchodzi drzwi, otwierają się automatrycznie — jest pod wrażeniem i wielkim podnieceniem.

Pięknie oświetlony hol, kilka kroków dalej dwoje drzwi nad jednymi napis dla bogatych na drugich dla biednych. Stanął myśli, sięga do kieszeni, ma 5 złotych! Więc nie przedłużając narastającego poniecenia wchodzi tam, gdzie nakazuje sumienie — dla biednych. Dalej szeroki korytarz, trochę ponuro, ale na końcu korytarza jaśniej i znów dwoje drzwi a u góry dla żonatych i dla nie żonatych. No tu Stef nie miał wyjścia, od 12 lat żonaty jak suseł wbija się do gabinetu dla żonatych.

Tam pokój bez żadnych wodotrysków wyposażenie podstawowe: stolik, lampka, okno, na ścianie gaśnica, na środku kozetka obita papodermą — Stefan rozgląda się, nikogo nie ma. Postanawia ściągnąć spodnie i kładzie sie na leżankę. Już leży, wzrok wędrujer z racji położenia na sufit a tam napis:

jesteś biedny i żonaty zwal se konia, idź do chaty

To koniec, więc jak widać jest i tam opcja rezerwowa choć Stefana można też porównać do tych kupców samochodowych, co mają niewiele a żądają códów i finał jest taki jak u naszego bohatera.

Wracając do tematu — czyli przeciętny Helmut lub Hans (wiadomo, że tam ci, co sprzedają auta to dziadki lub lekarze i inni tacy nieruchliwi, nie wiem, czemu ta grupa według polaka jest im przychylna i tylko oni im sprzedają) był dziwakiem, wręcz filantropem bo zarobił wydał fortunę na zakup wozu. Potem postawił w garażu trochę się pokręcił po okolicy, żeby sąsiedzi widzieli, a po kilkunastu latach wypatrywał Polaka, bo w zasadzie to dla niego hodował pod dachem garażu cacko, żeby szybko dobrze sprzedał, żeby chłop nie miał problemów, żeby się nie śmiali, żeby nie drwili na giełdzie, żeby wogóle się zainteresowali wozem dlatego taki stan, taki przebiego, dlatego zgodził być sie miłosiernym Samarytaninem (no nie, sam się zaśmiałem chociaż jestem w transie) — Niemiec samarytanin — no nie, nie udało mi się trafić takiego obiektu, ale przeciętnemu handlowcowi udaje się i to dosyć skutecznie, często i bez problemów kupują, po czym sprzedają ich samochody. Są dilerami miłosiernych Niemców, auta poezja, specjalnie dla Polaków z małymi przebiegami, praktycznie prawie nie jeżdzone, po wypadku, rany boskie, kto odważył by się coś takiego powiedzieć. Są gotowi się obrazić, uderzyć, a w myślach nawet zabić za takie słowa skierowane w kierunku jego motostolca z rodowodem niemieckim, francuskim, obojętnie dopiszcie sobie sami.

Trochę mnie poniosło, muszę kąpać syna wybaczcie, że się uniosłem, ale gdyby nie wy, gdyby nie przeciętny Kowalski lub Nowak który rozdziera poszwę, likwiduje lokatę, wypróżnia skarpetę i kupuje sobie motoryzacyjne szczęście nie było by na ulicach syfu, ale dobrze, że jest, jest praca dla pana kierowcy lawety, blacharzo-tynkarza i docelowo handlowca kłamczuszka.

Polski nie stać na kuroniówke dla nich, więc lepiej niech Kowalski płaci daninę na ich utrzymanie. Ogólnie mundo star czyli Muniek Staszczyk już to mówił, raczej zaśpiewał, że jest super, więc o co ci chodzi? Więc Kowalski, Nowak o co ci chodzi?

Sam tego chciałeś, to masz nawarzyłeś — wypij, a pijesz, pijecie widzę, że za dużo i potem rzygacie, a niepotrzebnie więc hamujcie, no hamujcie.

Jeszcze jedno musicie wiedzieć, że niejeden nie byłby bohaterem mojej rozpiski, niejeden robiłby porządną robotę, to wy!!! Właśnie wy przeciętni Kowalscy, Nowaki. Wy i do was największy żal, że jesteście tak tępi i chcecie, żeby to robili wręcz trzęsiecie się na efekty ich pracy przestańcie o tym marzyć a zobaczycie, że ci ludzie potrafią wiele więcej i pożyteczniej dla was i dla Polski jak wprowadzanie w obieg tego motoryzacyjnego burdla, tego śmiecia, co [—] bogatszy sąsiad i śmieje się z Polaka, że tym się porusza, a potem dziwicie się i dyskutujecie, jak oni mogą się z nas śmiac, ano mogą, mogą, to się śmieja.

Ok, adrenalina mnie niosła, może przesadziłem, przepraszam tych, którzy nie są bohaterami, a poczuli się obrażeni, wyrzuciłem z siebie to, co mi leżało na myśli. Wprawdzie nie wszystko w tym temacie, ale nie chcę wzbudzać większej wrogości, bo i tak będą źli, wybaczcie i tyle. Pisał do was zwykły prosty chłopek roztropek ze wsi Nowa Sól, ale robi się ładna. Żal tylko, że chołota przez lata zdominowała tę okolicę, bo było by całkiem idealnie — rzekł bym, i wtedy bym polecał, jak narazie polecam, ale częściowo.

Pozdrawiam, nie gniewajcie się, Sławek Nowa Sól — aktualnie przykro mi, że tak jest, ale ze smutnego w każdym calu Głogowa .

Valid HTML 4.01! Valid CSS! 2006-02-17
Matlib